Chemseks to zjawisko polegające na uprawianiu seksu pod wpływem substancji psychoaktywnych. Nie chodzi tu jednak o przypadkowe zbliżenie po alkoholu czy marihuanie, lecz o celowe zażywanie konkretnych narkotyków w celu zintensyfikowania doznań seksualnych. Taka praktyka ma na celu zwiększenie przyjemności, dodanie odwagi i pozbycie się zahamowań podczas kontaktów intymnych. Niestety, choć chemseks bywa postrzegany jako sposób na urozmaicenie życia erotycznego, w rzeczywistości niesie za sobą poważne zagrożenia – zarówno dla zdrowia fizycznego i psychicznego, jak i dla relacji międzyludzkich.
Czym jest chemseks?
Termin chemseks (znany także jako „party and play” (PnP) czy „high and horny” (HnH)) odnosi się do świadomego łączenia aktywności seksualnej z zażywaniem substancji psychoaktywnych. Osoby praktykujące chemseks celowo przyjmują środki odurzające przed seksem lub w trakcie maratonów seksualnych, aby wydłużyć stosunek, wzmocnić popęd i poczuć intensywniejsze doznania. Zjawisko to po raz pierwszy zaobserwowano na szerszą skalę około dwie dekady temu w Wielkiej Brytanii, początkowo głównie w środowiskach homoseksualnych mężczyzn (tzw. MSM – mężczyzn mających seks z mężczyznami) w dużych miastach. Chemseks bywał dla nich formą ucieczki od stresu i wewnętrznych konfliktów – na przykład niektórzy mężczyźni z trudnością akceptujący swoją orientację seksualną łatwiej decydowali się na intymne zbliżenia po narkotykach niż na trzeźwo.
Warto podkreślić, że chemseks nie oznacza „dowolnego seksu po używkach”. Najczęściej chodzi o specyficzne substancje o silnym działaniu pobudzającym lub odurzającym, dzięki którym rośnie libido, zanika wstyd i zahamowania, a kontakt seksualny może trwać wiele godzin. Hasłem przewodnim chemseksu jest „więcej, mocniej, dłużej” – uczestnicy pragną doznań znacznie intensywniejszych niż w zwykłych okolicznościach.
Choć początkowo chemseks kojarzony był głównie z klubową subkulturą gejowską, obecnie zyskuje na popularności także wśród osób heteroseksualnych. Nierzadko ci nowi uczestnicy nie zdają sobie sprawy z czyhających zagrożeń ani z destrukcyjnej siły tej pozornie „ekscytującej” zabawy.
Jak wygląda chemseks w praktyce?
Chemseks z reguły jest z góry zaplanowaną aktywnością. Osoby zainteresowane takimi doznaniami często umawiają się przez aplikacje randkowe lub internetowe fora, szukając partnerów otwartych na seks pod wpływem „chemsów” (slangowe określenie narkotyków używanych w chemseksie). W ogłoszeniach czy profilach można spotkać skróty takie jak PnP (party and play), co sygnalizuje chęć połączenia imprezy z seksem i narkotykami.
Do spotkania dochodzi zwykle w prywatnym mieszkaniu albo pokoju hotelowym, rzadziej na zorganizowanej imprezie. Uczestnicy przed lub na początku spotkania zażywają przygotowane narkotyki, a następnie oddają się aktywności seksualnej. Często są to kilkugodzinne, a nawet kilkudniowe sesje – zdarza się, że chemseks rozpoczyna się w piątkowy wieczór i trwa bez przerw do niedzielnego poranka. Używki tłumią zmęczenie i senność, więc uczestnicy potrafią przez długi czas nie spać, nie jeść, koncentrując się wyłącznie na seksie i kolejnych dawkach substancji.
W trakcie chemseksu nierzadko dochodzi do seksu grupowego i przypadkowych konfiguracji z partnerami poznanymi na miejscu. Prezerwatywy i inne zabezpieczenia często są pomijane – pod wpływem narkotyków ludzie czują się odważniejsi, ale i mniej ostrożni, co prowadzi do ryzykownych zachowań. Ponadto atmosfera „wszystko wolno” sprawia, że przekraczane są granice, których na trzeźwo uczestnicy by nie przekroczyli. Niektórzy decydują się na praktyki seksualne, na które normalnie by się nie odważyli, włączając w to bardzo ostre lub nietypowe zachowania.
Ważnym elementem chemseksu są też metody przyjmowania narkotyków. Wiele substancji jest zażywanych doustnie lub donosowo (np. w formie proszku), ale istnieje też praktyka wstrzykiwania narkotyku bezpośrednio dożylnie, zwana potocznie slamowaniem. Taki sposób podania szybko wprowadza środek do krwiobiegu, dając natychmiastowy, silny efekt. Jest to jednak niezwykle niebezpieczne – używanie wspólnych igieł czy strzykawek przez uczestników chemseksu dramatycznie zwiększa ryzyko infekcji i innych powikłań.
Podczas wielogodzinnych maratonów chemseksowych ciało i umysł są wystawione na ogromny wysiłek. Po ustaniu działania narkotyków uczestnicy często doświadczają skrajnego wyczerpania, odwodnienia, a także luk w pamięci (zwłaszcza gdy w grę wchodziło GHB). Wiele osób po fakcie nie pamięta części tego, co działo się podczas sesji. Taka utrata kontroli sprawia, że niektórzy po przebudzeniu muszą zmierzyć się z szokiem lub poczuciem upokorzenia – badania pokazują, że nawet co dziesiąty uczestnik chemseksu padł ofiarą wykorzystania seksualnego, gdy był odurzony i bezbronny.
Substancje używane w chemseksie
Jak wspomniano, chemseks opiera się głównie na określonych narkotykach. Do najczęściej stosowanych substancji psychoaktywnych należą:
- Mefedron – silny stymulant wywołujący euforię, pobudzenie i zwiększoną otwartość seksualną. Po zażyciu mefedronu następuje poprawa nastroju i wzrost pewności siebie, co przekłada się na odważniejsze zachowania w łóżku. Niestety, „rozkręcenie” organizmu ma swoją cenę: mefedron powoduje też niepożądane skutki, takie jak skoki ciśnienia i przyspieszenie akcji serca, drżenia ciała, szczękościsk, nadmierny niepokój czy stany paranoidalne. Po ustaniu efektu euforii często pojawia się rozdrażnienie, smutek lub tzw. zjazd – nagłe pogorszenie samopoczucia.
- Gamma-hydroksymaślan (GHB) i jego pochodna GBL – substancje o działaniu uspokajającym i jednocześnie silnie rozluźniającym. W kontekście chemseksu cenione są za to, że obniżają zahamowania i zwiększają popęd seksualny, a także działają rozluźniająco na mięśnie (co ułatwia np. seks analny, czyniąc go mniej bolesnym). GHB w małych dawkach wywołuje uczucie błogości i zwiększa wrażliwość na dotyk. Jednak granica między dawką „rozrywkową” a niebezpieczną jest bardzo cienka – łatwo o przedawkowanie. Skutkiem nadmiernej dawki GHB/GBL mogą być mdłości, zawroty głowy, utrata przytomności, drgawki, a nawet śpiączka. Ze względu na zdolność wywoływania niepamięci i otępienia GHB bywa określane potocznie jako „pigułka gwałtu”, co pokazuje, jak ryzykowne jest używanie go bez kontroli.
- Krystaliczna metamfetamina (crystal meth) – wyjątkowo silny stymulant, który potęguje energię i podniecenie seksualne na wiele godzin. Osoba pod wpływem metamfetaminy czuje się pobudzona, pewna siebie, pozbawiona zahamowań i gotowa na bardzo intensywny seks. Niestety, metamfetamina jest też skrajnie wyniszczająca dla organizmu. Jej nadużywanie powoduje m.in. zaburzenia rytmu serca, wzrost ciśnienia krwi, bezsenność, halucynacje, a przy dłuższym ciągu – głębokie wyczerpanie psychiczne, stany lękowe i psychozy. Tzw. crash po długiej sesji na metamfetaminie bywa wyjątkowo trudny: organizm jest skrajnie wycieńczony, pojawia się depresyjny nastrój i silna paranoja.
W chemseksie mogą pojawiać się także inne środki odurzające. Niektórzy sięgają po poppersy (azotyny alkilu) – substancje wziewne, które na krótko rozluźniają mięśnie i dają uczucie przyjemnego ciepła, potęgując doznania orgazmu. Poppersy same w sobie działają krótko, ale bywają groźne w połączeniu z innymi specyfikami (np. z Viagrą mogą spowodować niebezpieczny spadek ciśnienia krwi i arytmię serca). Inni eksperymentują z kokainą, ketaminą czy ekstazy (MDMA), choć klasyczny chemseks opiera się głównie na mefedronie, GHB/GBL i metamfetaminie – te trzy substancje tworzą wyjątkowo niebezpieczną mieszankę, która jest w stanie całkowicie zatrzeć granice rozsądku.
Efekty działania chemseksu
Dlaczego ludzie decydują się na chemseks pomimo oczywistych zagrożeń? Główną przyczyną są intensywne efekty działania narkotyków w połączeniu z seksem, które dla niektórych osób okazują się bardzo kuszące. Pod wpływem wspomnianych substancji uczestnicy chemseksu doświadczają doznań seksualnych o niespotykanej sile. Przyjemność płynąca ze zbliżenia jest zwielokrotniona – dotyk, orgazm czy nawet sam bodziec psychiczny odbierany jest dużo mocniej niż na trzeźwo. Wzrasta poczucie pewności siebie i atrakcyjności; znika wstyd, zahamowania oraz kompleksy na punkcie własnego ciała czy umiejętności. Osoba odurzona czuje się wolna, wyzwolona z wszelkich ograniczeń – może realizować fantazje, na które wcześniej nie miała odwagi.
Co więcej, chemseks często daje złudzenie głębokiej bliskości z partnerem. Narkotyki, takie jak GHB czy mefedron, potrafią wywołać intensywne poczucie więzi i euforii. Uczestnicy opisują, że czuli niemal „mistyczne” połączenie z osobami, z którymi spędzali te chwile – nawet jeśli poznali je chwilę wcześniej. W realiach chemseksu łatwo zatem pomylić sztucznie wywołane emocje z prawdziwą intymnością.
Niestety, te niezwykłe efekty są krótkotrwałe i okupione poważnymi konsekwencjami. Po zakończeniu działania narkotyków często pojawia się emocjonalny kac. Rzeczywistość, która na haju wydawała się kolorowa i ekscytująca, wraca do normy – dla wielu odczuwana jest wręcz jako „szara” czy przygnębiająca. Może wystąpić poczucie pustki, smutek, a nawet silna depresja z powodu gwałtownego spadku neuroprzekaźników odpowiedzialnych za odczuwanie przyjemności. Część osób odczuwa również wstyd i poczucie winy za swoje zachowania podczas sesji chemseksu, zwłaszcza jeśli były to działania sprzeczne z ich wartościami lub przekroczyły granice osobiste.
Zagrożenia i konsekwencje chemseksu
Chemseks zdecydowanie nie jest niewinną zabawą – wiąże się z całym wachlarzem zagrożeń zdrowotnych i społecznych. Poniżej omówione są najpoważniejsze konsekwencje, jakie niesie za sobą angażowanie się w seks pod wpływem narkotyków:
Ryzyko uzależnienia
Jednym z największych niebezpieczeństw chemseksu jest szybkie uzależnienie od stosowanych substancji (a pośrednio także od samego połączenia narkotyków z seksem). Stymulanty i GHB należą do środków, które silnie oddziałują na układ nagrody w mózgu – już po kilku razach organizm może domagać się powtórki. Osoba, która zaczyna traktować chemseks jako regularny element swojego życia erotycznego, ryzykuje wpadnięcie w nałóg. Co gorsza, uzależnienie to może mieć charakter podwójny: z jednej strony rozwija się typowa narkomania (psychiczna i fizyczna zależność od substancji), z drugiej strony pojawia się uzależnienie behawioralne od samego stylu uprawiania seksu na haju.
W praktyce wygląda to tak, że wiele osób początkowo sięga po „chemsy” sporadycznie, tylko w celu uatrakcyjnienia zabawy. Jednak granica między okazjonalnym eksperymentowaniem a nałogiem bywa bardzo cienka i łatwo ją przeoczyć. Kiedy euforia chemseksu staje się jedynym sposobem na zaspokojenie potrzeb seksualnych lub emocjonalnych, zaczyna się błędne koło. Każdy kolejny raz umacnia przekonanie, że bez narkotyków seks nie daje satysfakcji – więc sięganie po środki staje się normą. Z czasem substancje używane w chemseksie mogą przeniknąć też do innych sfer życia: skoro kojarzą się z ulgą i przyjemnością, to czemu nie zażyć „małej dawki” również przy stresie niezwiązanym z seksem? Tak rodzi się pełnoobjawowe uzależnienie, które podporządkowuje sobie kolejne obszary funkcjonowania człowieka.
Zagrożenia dla zdrowia fizycznego
Chemseks niesie ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Pierwszym z brzegu problemem jest dramatycznie zwiększone ryzyko infekcji przenoszonych drogą płciową. Pod wpływem narkotyków uczestnicy często zapominają o podstawowych zasadach bezpiecznego seksu – na porządku dziennym jest seks bez zabezpieczeń z przypadkowymi osobami. W efekcie podczas chemseksu łatwo o zakażenie wirusem HIV, wirusami zapalenia wątroby typu B i C (HBV, HCV), a także innymi chorobami wenerycznymi: kiłą, rzeżączką, chlamydią, opryszczką genitalną. Dane i relacje lekarzy wskazują, że w środowiskach praktykujących chemseks obserwuje się ogniska zakażeń tymi chorobami – intensywne i ryzykowne życie seksualne sprzyja rozprzestrzenianiu się patogenów.
Dodatkowo, jeśli w trakcie sesji dochodzi do dożylnego przyjmowania narkotyków, pojawia się kolejny wymiar zagrożenia. Wspólne używanie igieł lub niedbała technika iniekcji grożą przeniesieniem poważnych chorób krwiopochodnych (HIV, HCV) między uczestnikami. Nawet jeśli sprzęt nie jest dzielony, sama praktyka „slamowania” bywa zabójcza – łatwiej w ten sposób o przedawkowania, zakażenia bakteryjne, zatory żylne czy uszkodzenia żył.
Mówiąc o chemseksie, nie można pominąć ryzyka ostrej intoksykacji i przedawkowania. Kombinacja kilku silnych narkotyków stanowi ogromne obciążenie dla serca, wątroby i układu nerwowego. Szczególnie niebezpieczne jest przedawkowanie GHB/GBL – bardzo często kończy się ono utratą przytomności, drgawkami, a w skrajnych przypadkach śmiercią z powodu zatrzymania oddechu lub obrzęku mózgu. W warunkach chemseksu, gdzie dawki bywają powtarzane wielokrotnie w ciągu długiej sesji, nietrudno o pomyłkę i przyjęcie zbyt dużej ilości substancji. Osoby odurzone mają zaburzoną ocenę sytuacji, więc mogą nie zauważyć u siebie lub innych objawów przedawkowania na czas, by wezwać pomoc.
Utrata przytomności w trakcie chemseksu niesie dodatkowe niebezpieczeństwa. Ktoś, kto „odpłynął” po narkotykach, staje się bezbronny – może zostać ofiarą molestowania lub gwałtu, zanim pozostali zorientują się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Niestety, znane są przypadki wykorzystania seksualnego nieprzytomnych uczestników takich imprez.
Warto wspomnieć również o urazach fizycznych wynikających z ekstremalnych praktyk seksualnych. Pod wpływem stymulantów próg odczuwania bólu się podnosi i rośnie skłonność do podejmowania bardzo intensywnej aktywności. Brutalny lub długotrwały seks może prowadzić do obrażeń: otarć, ran, krwawień w okolicach intymnych, które w normalnych okolicznościach sygnalizowałyby przekroczenie granicy bezpieczeństwa. Tutaj, odurzeni narkotykami, uczestnicy mogą ignorować sygnały ciała, że dzieje się mu krzywda.
Problemy psychiczne i seksualne
Kolejnym obszarem zagrożeń są negatywne skutki psychiczne chemseksu oraz destrukcyjny wpływ na życie intymne. Paradoks chemseksu polega na tym, że coś, co ma dostarczyć intensywnej przyjemności i wyzwolić od problemów, w dłuższej perspektywie te problemy pogłębia i tworzy nowe.
Przede wszystkim, długotrwałe zażywanie narkotyków sieje spustoszenie w układzie nerwowym. Pogarszają się funkcje poznawcze – uwaga, pamięć, koncentracja. Mogą wystąpić zaburzenia nastroju: przewlekły lęk, ataki paniki, stany depresyjne czy nawet objawy psychotyczne (urojenia, halucynacje) przy wyniszczeniu metamfetaminą. Mózg, bombardowany sztucznymi dawkami dopaminy i serotoniny, traci naturalną równowagę, co skutkuje problemami z odczuwaniem przyjemności na trzeźwo (anhedonia).
Chemseks potrafi też zrujnować życie seksualne poza kontekstem narkotykowym. Osoby przyzwyczajone do bodźców chemicznych często skarżą się, że seks na trzeźwo stał się dla nich nudny, nie daje satysfakcji lub wręcz jest niemożliwy. Naturalna bliskość wypada blado w porównaniu z sztucznie wyśrubowanymi doznaniami na haju. Może pojawić się psychiczna blokada – przekonanie, że bez „wspomagaczy” nie uda się osiągnąć podniecenia czy orgazmu. To błędne przekonanie dodatkowo cementuje uzależnienie od chemseksu.
Nie można pominąć kwestii emocjonalnych: ogromna część osób praktykujących chemseks prędzej czy później doświadcza wstydu i poczucia winy z powodu swojego zachowania. Zaspokajanie potrzeb seksualnych nie powinno wywoływać tak negatywnych emocji – jednak w tym przypadku dzieje się inaczej. Po zejściu narkotykowego upojenia człowiek uświadamia sobie, że zrobił rzeczy, których normalnie by nie zrobił, często wbrew swoim wartościom lub z przypadkowymi ludźmi. To rodzi głęboki konflikt wewnętrzny. Aby zagłuszyć ten wstyd i rozczarowanie sobą, najprościej… sięgnąć po kolejną „ucieczkę” w postaci chemseksu. Tak zamyka się błędne koło: im gorzej czuję się ze sobą, tym bardziej potrzebuję znowu się „naprawić” poprzez odlot, który na chwilę pozwoli mi o sobie zapomnieć.
Z czasem skutki chemseksu wychodzą poza sferę seksualną i zdrowotną, wpływając na całe życie osoby uzależnionej. Pogarszają się relacje z bliskimi – tajemnice, kłamstwa, izolacja społeczna to częste zjawiska, gdy ktoś brnie coraz głębiej w nałóg. Zawodzące zdrowie i psychika utrudniają pracę zawodową czy naukę. Pojawiają się problemy finansowe (narkotyki kosztują, a konsekwencje np. leczenia chorób też obciążają budżet). W skrajnych sytuacjach chemseks odbiera wszystko: zdrowie, miłość, poczucie własnej wartości, a niekiedy i życie.
Leczenie uzależnienia od chemseksu – gdzie szukać pomocy?
Choć chemseks jest jednym z nowszych i bardziej złożonych rodzajów uzależnień, można go leczyć jak każde inne uzależnienie. Najważniejszym krokiem jest uświadomienie sobie problemu i odwaga, by po pomoc sięgnąć. Osoby uwikłane w chemseks często boją się przyznać nawet przed sobą, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Często też zniechęca je wstyd – obawiają się stygmatyzacji nie tylko jako narkoman czy seksoholik, ale też (w przypadku osób LGBT) ujawnienia swoich preferencji czy orientacji.
Warto jednak pamiętać, że specjaliści spotkali się już z wieloma przypadkami uzależnień i ich rolą nie jest ocenianie pacjenta, lecz niesienie mu pomocy. W Polsce istnieją placówki terapeutyczne, które coraz lepiej rozumieją problem chemseksu i potrafią skutecznie wspierać osoby zmagające się z tym nałogiem. Terapia uzależnienia od chemseksu zazwyczaj obejmuje zarówno aspekt psychologiczny, jak i edukację seksualną oraz pracę nad zdrowiem fizycznym.
Prywatny Ośrodek Psychoterapii i Leczenia Uzależnień 7 Uczuć w Wilkanowie pod Zieloną Górą oferuje profesjonalną pomoc osobom uzależnionym od narkotyków i chemseksu. Terapia w ośrodku rozpoczyna się od wnikliwej diagnozy sytuacji pacjenta – specjaliści starają się zrozumieć historię uzależnienia, stan zdrowia oraz indywidualne potrzeby danej osoby. Następnie proponowany jest spersonalizowany plan leczenia. Ośrodek 7 Uczuć zapewnia zarówno terapię indywidualną, jak i grupową, prowadzoną przez doświadczonych psychoterapeutów uzależnień i seksuologów. Dzięki temu pacjent otrzymuje wsparcie w wielu wymiarach: uczy się rozpoznawać mechanizmy swojego nałogu, pracuje nad odbudową psychiki wyniszczonej przez narkotyki oraz stopniowo odzyskuje zdrowe podejście do swojej seksualności.
W ramach leczenia w 7 Uczuciach duży nacisk kładzie się na pracę z emocjami – nazwa ośrodka nie jest przypadkowa. Terapeuci pomagają pacjentom stopniowo nauczyć się akceptować siebie, radzić sobie z trudnymi uczuciami (takimi jak lęk, wstyd, złość czy samotność) w konstruktywny sposób, zamiast uciekać przed nimi w narkotykowy trans. Ważnym elementem terapii jest też odbudowa umiejętności tworzenia bliskich relacji i czerpania satysfakcji z życia seksualnego bez sztucznej stymulacji.
Ośrodek 7 Uczuć oferuje terapię stacjonarną w komfortowych warunkach – z dala od codziennych pokus, w spokojnej, dyskretnej atmosferze. Standardowy program stacjonarny trwa 28 dni intensywnej psychoterapii połączonej z zajęciami wspierającymi zdrowy tryb życia. Pacjenci otrzymują profesjonalną opiekę przez całą dobę oraz pełną dyskrecję i zrozumienie ze strony personelu. Istnieje również możliwość kontynuacji leczenia w formie ambulatoryjnej (sesje dochodzące) lub uczestnictwa w grupach wsparcia po ukończeniu głównego programu – wszystko po to, by utrzymać trzeźwość i nie wrócić do destrukcyjnych zachowań.
Jeśli Ty lub ktoś z Twoich bliskich zmaga się z problemem chemseksu, pamiętaj, że nie jesteś sam. W Ośrodku 7 Uczuć znajdziesz fachową pomoc, opartą na wieloletnim doświadczeniu w leczeniu uzależnień. Specjaliści z empatią i bez osądzania pomogą Ci przerwać błędne koło nałogu. Pierwszym krokiem jest wyciągnięcie ręki – wystarczy skontaktować się z ośrodkiem, by uzyskać więcej informacji o terapii. Walka z uzależnieniem od chemseksu nie jest łatwa, ale przy odpowiednim wsparciu możliwe jest odzyskanie kontroli nad swoim życiem, zdrowiem i seksualnością.